DZIEŃ PIERWSZY 21.08.2017
Do Złotego Stoku docieramy z prawie dwuipółgodzinnym opóźnieniem zafundowanym przez Koleje Dolnośląskie. Nic to, wszak przed nami pięć dni. Przy dobrej pogodzie dziarsko ruszamy na szlak.
Szybko docieramy na przełęcz pod Trzeboniem. W samą porę bo zaczęło całkiem solidnie padać. Dawniej była tu duża wiata ze stryszkiem umożliwiającym wygodny nocleg kilku osobom. Teraz jest tylko wsparty na słupach, przeciekający dach nad stołami. Wystarcza aby schronić się przed deszczem.
Padać na szczęście szybko przestaje więc ruszamy dalej. Przed nami pierwszy szczyt na trasie - Jawornik Wielki. Dawniej wylesiony szczyt Jawornika dziś porasta już spory las. Wieża widokowa na szczycie pozwala podziwiać ograniczone widoki na Przedgórze Sudeckie. Resztę widoków zasłaniają, drzewa powoli przerastające wieżę.
Złoty Stok |
Sztolnia Książęca |
Wieża na Jaworniku Wielkim |
Przełęcz pod Trzeboniem |
Nocleg planowaliśmy na Czernicy. Niestety opóźnienie na początku dnia spowodowało, że dotarliśmy tylko do przełęczy Gierałtowskiej. Ostatnie kilometry pokonując po zmroku przy świetle czołówek. Nocujemy na ławkach pod rachitycznym daszkiem. Noc jest rześka :) a niebo pełne gwiazd.
DZIEŃ DRUGI 22.08.2017
Poranek wita nas słońcem. Szybko zwijamy obozowisko, rzut oka na czeską stronę gdzie dwoje drewnianych podziwia widoki i ruszamy w drogę. Czerwonym szlakiem przez Gierałtów na Czernicę. Po wylaniu stosownej ilości potu na podejściu meldujemy się na szczycie. W międzyczasie słoneczny poranek zamienił się w pochmurny.Włazimy na wieżę zobaczyć jakie widoki ma do zaoferowania.
Śnieżnik |
Czarna Góra |
Przez Narożnik i Lisią Przełęcz docieramy do Karłowa, wioski u podnóża Szczelińca. Jest słoneczne popołudnie. Trochę popasamy przy głównym deptaku uzupełniając płyny. Labirynt Szczelińca postanawiamy sobie odpuścić. Szczelińce omijamy od wschodu i szybko docieramy do Pasterki. Jest piękne słoneczne popołudnie, można by tu zostać ale po co kiedy można iść dalej. Tak więc idziemy.
Niebieski szlak doprowadza nas do Machowskiego Krzyża stojącego przy dawnym szlaku pielgrzymkowym z Czech do Wambierzyc. Powoli zapada zmierzch. Przed nami Broumowskie Ściany. Na Korunę docieramy już po ciemku przy świetle latarek. Ciemność, wieje wiatr a w dole widać światła wsi i miasteczek. Pora pomyśleć o noclegu. Wypada na Skalną Bramę gdzie znajdujemy wygodne miejsce na nocleg. Szumią świerki a niebie mrowie gwiazd.
Machowski Krzyż |
Pański krzyż |
Szczeliniec nocą |
Budzę się o świcie. Idę na punkt widokowy i biegiem wracam po aparat. Widoki są tak piękne że nie mogę się napatrzeć. W dolinie może mgieł a nad górami wstaje słońce. Jest bajecznie.
Jest upalnie. Zasiadamy na rynku w cieniu kolumny maryjnej. Chcemy dotrzeć dziś do Andrzejówki. Korzystając z komunikacji publicznej jedziemy do Vižňova. Oszczędziliśmy sobie w ten sposób kilka kilometrów nieciekawego marszu. Niebieskim szlakiem idziemy w kierunku granicy. Nad Górami Suchymi unosi się "stado" paralotniarzy. Przy wiacie pod Szpiczakiem robimy postój. Sławek idzie na szczyt. Ja byłem na nim już tyle razy że teraz sobie odpuszczam. Stąd już rzut beretem do schroniska, do którego dotarliśmy omijając szczyt Waligóry od wschodu leśną drogą. Co prawda w planie był nocleg na Rogowcu ale prysznic i łóżko wygrały z romantycznym biwakiem pod gwiazdami.
No i nadszedł ostatni dzień wędrówki. Szybko spakowaliśmy manatki, pożegnaliśmy współlokatorów i opuściliśmy gościnne progi schroniska.
Kierunek Rogowiec. Zamiast noclegu będzie śniadanie z ogniska. To tylko cztery kilometry więc szybko meldujemy się na miejscu. Trochę wieje, widoki zamglone piękny sierpniowy poranek.
Schodzimy żółtym szlakiem do Grzmiącej i dalej do Głuszycy. Na stacji walczymy z pokusą. Za kilkanaście minut będzie szynobus do Kłodzka. Może by tak zafundować sobie przejażdżkę?
Pokusie nie ulegliśmy :) Ale na przełęczy Marcowej rodzi się pomysł zwiedzenia sztolni Włodarza. To największy znany obiekt kompleksu Riese. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy. Przez Włodarza dochodzimy do rozdroża pod Moszną. Kawałek niebieskim w kierunku Walimia i odbijamy leśna drogą w kierunku sztolni. Słychać niemieckie marsze to znak że już blisko. Przy sztolniach atmosfera jarmarku. Średnio to pasuje do miejsca gdzie ginęli ludzie. Kupujemy bilety i po kilku minutach wchodzimy do sztolni. Pamiętam nasze dzikie eksploracje sztolni na Osówce przed laty, kiedy nie były jeszcze udostępnione do zwiedzania. To były emocje a podziemia robiły niesamowite wrażenie. Teraz z dużą grupa innych zwiedzających i przewodnikiem nie mającym wiele do powiedzenia wypadło to słabo. I to był właściwie koniec wyprawy. Zostało jeszcze kilka kilometrów asfaltem do Jugowic, skąd autobus zabrał nas do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz